poniedziałek, 28 grudnia 2015

Dlaczego to wszystko?

sporo ludzi pyta mnie skąd biorę odwagę by tak podróżować
jak daję sobię radę już kolejny raz sama w obcym kraju?
czy się nie boję?


czym właściwie jest strach? co to znaczy bać się?
lęk to niepewność skutków, następstw czegoś, co może wiązać się z niebezpieczeństwem, bólem, krzywdą.


odpowiadając na powyższe pytanie: nie, już się nie boję. Kiedyś żyłam w ciągłym strachu. Kto coś sobie o mnie pomyśli? czy to nie jest zbyt ryzykowne? a co jeśli...? Cały czas miałam najczarniejszą wersję zdarzeń przed oczami. Nie chciałam spełniać swoich wielkich marzeń, ze strachu przed spełnianiem marzeń? Czy nie widzicie jak łatwo lęk przejmuje kontrole nad życiem?


Gdy byłam młodsza moje życie nie miało za wiele sensu. Codzienne życie nie dawało mi szczęścia, wręcz przeciwnie czułam się zdołowana monotonią, prostotą tego co w okół mnie. Co jakiś czas pojawiło się coś ekscytującego ale to rzadko. Czy to nie brzmi trochę znajomo?


I tak to się ciągnęło aż do liceum, gdzie poza weekendami byłam już na poziomie zombie, ciągle nauka, więcej nauki, kartkówki, sprawdziany, prezentacje, więcej prezentacji, poprawki. Ten wyścig szczurów wysysał ze mnie i moich kolegów i koleżanek całą życiową energię i snuliśmy się tak po korytarzach od zajęć do zajęć.


Aż do lata, gdy moja babcia zachorowała i musieliśmy z rodziną podzielić wakacje tak, by ciągle ktoś był z nią w domu. Ja bardzo niechętnie zgodziłam się zapisać na obóz językowy (miałam już wtedy osiemnaście lat, wolałam pojechać gdzieś ze znajomymi). Miała jechać ze mną siostra, ale w ostatniej chwili skręciła kostkę.


Na tym obozie poznałam ludzi pełnych pasji, radości, pokoju i takiej chęci do życia, do pomocy, do zmieniania świata. Każdy z nich miał niesamowitą historię jak zmieniło się ich życie. A to wszystko za sprawą Jezusa. Dla mnie Jezus zawsze był wyjątkową postacią ale nie było dla Niego wiele miejsca w moim życiu. Postanowiłam to zmienić i tak naprawdę zaufać Mu, stworzyć z Nim prawdziwą relację i tak naprawdę oddać mu swoje życie.

To była trudna decyzja, oznaczała, że muszę postawić Go ponad każdą inną osobą w moim życiu. Wybrać Jego, a nie moje marzenia, lenistwo, zachcianki. Lecz gdy to zrobiłam, gdy odważyłam się oddać Mu wszystko to co mam - moje serce, wtedy zrozumiałam, że On dla mnie już dużo wcześniej oddał wszystko.

Jezus, którego urodziny świetowaliśmy kilka dni temu, urodził się w kiepskich warunkach, przyszedł na ziemię, jako stuprocentowy Bóg i prawdziwy człowiek, zrezygnował z miejsca po prawicy Swego Ojca i przyszedł na ziemię. Nie interesowało Go, to co ludzie sobie cenią - władza, pieniądze, prestiż, sława. On wybrał sobie stajenkę jako miejsce narodzin. Przez swoje życie poznawał ludzi z różnych środowisk, przemawiał do tłumów, ale przede wszystkim spędzał czas z swoimi najbliższymi przyjaciółmi - apostołami. Nauczał zaledwie trzy lata po czym zabito go pośród złoczyńców. Trzy dni później zmarwtychwstał i obiecał, że każdy kto w Niego uwierzy i ustami wyzna Go jako swego Pana również nie umrze, ale tak jak On będzie miał życie wieczne. (List do Rzymian 10,9)


Strach jest stawianiem mojego lęku ponad Jezusem i wiarą, że On troszczy się o moje dobro (Jeremiasza 29,11). Bóg dał mi nowe życie, pełne podróży, wspaniałych momentów, nowych ludzi, ciekawych doświadczeń. On zmienił to co było szarą codziennością, w cenienie sobie małych błogosławieństw i osiąganie tego, co wcześniej było niemożliwe - podróże, które tak naprawdę wzmacniają moją wiarę w Jego, gdyż gdy jestem w nowym miejscu polegam tylko i wyłącznie na Jezusie, a On za każdym razem wypełnia moje życie dobrocią, miłością, daje mi pracę i możliwość rozwijania swoich pasji.



Ufam Jemu, dlatego się nie boję.
To nie znaczy, że już nie popełniam błędów, lecz że się podnoszę po każdej porażce z większą siłą i energią dążąc do jasnego celu.


P,S. Jeśli masz jakieś pytania co do mojej historii albo również chcesz odmienić swoje życie to napisz do mnie:
mirshaandcompany@gmail.com

czwartek, 18 czerwca 2015

last year of au pairing

do you remember when your grandma/granpa/teacher/father/mother would say "time flies, you better enjoy your youth it willl be gone before you know it"? I do. I hate and love this turth. I hate it because it makes me worry my life will be ruined before I know it, but it is a great reminder that tomorrow is not promised.

your life won't be ruined because you will get old. your action or the lack of them might. time does never stop but getting old means you live long, isn't that what most people want?

well of course in times like today I am getting more sentimental than usual and I am looking back at my au pair years (!!). I can see that in the beginning my blog was so busy. I just saw everything being new and fresh and exciting and wanted to share my first experiences with things. I wish I wrote more as the time went by. but that lack of posts means my life was so truely busy, full of great events and wonderful people. I think it is a little bit like falling in love. At first you want to tell everyone about it (or no one), but then it consumes you more and more and you have less and less time to spend with other people to talk about the one you love, beause all that time you are with them. this is what happened to my blogging. there were so many great thing to write about but I was way too busy enjoying them to share it with the world.


the first thing that comes to my mind was my time at the hospital. I loved volunteering there. there is something about health care community that just makes you feel so fulfilled: knowing you are literally surrounded by heros, people saving lifes on everyday basics, being the smallest part of the place that gives hope to many.

people need to be a part of something bigger than them. being the smallest part of the greatest plan is always better than being the biggest part of the least significant scheme.
and this is why being there made me feel like a part of family, even though I only knew names of few and had seen them once a week.


being so involved in church was another thing. Doing few Bible studies and being part of a wonderful community are always a blessing. I had so many opportunities to make a change we had a sleep out for homless teenagers with spectrum, when we actually spent a night outside in March (for people who have never been in Vermont in March is basically freezing your limbs off). that felt so terribly cold, even though I had about 5 layers of cloething and a sleeping back, but the worst part was when at 1 am it started snowing, and beacuse of the temperature we all slept with our heads inside the sleeping bags (no tents) after few hours the fabric protecting my face got wet and completely covered m face when I was asleep and I started to suffocate.
I always counted my bed as a double blessing, but that night just showed me how much a shelter really means and thanks to all my sponsors we gave hope to those teenagers and young adults for who nights like that are everyday life.

I loved seeing people's faces when we did a free carwash and how we had to explain them few times it means they actually get there car cleaned for free! same as during Burlington city marathon we had an outside worship service while hundreds of people just run by.

I think of the true community: of playing sports and games together. having dinners together just beacuse, eating wings and chocolate and pastry, drinkinking gallons of coffee and green tea. studying and praying. talking, texting, facebooking. having bonfires, camps, lunches and different get togethers. being one true family.


I also got to travel a lot. in my second year my mom and sister came over and we made our way trough the continent. we started in NYC which was beautiful and of course very busy. we did so much I don't know if it is possible to list all the things we did and have seen during 3 full days we had there. we took picture with wax Marilyn Monroe, took a cruise to see Statue of Liberty on the sunset background, we had a nice dinner in Little Italy and saw a million people blocking our way to the bull on Wallstreet, we went to MoMA and MET, Empire State Building and did the tour around Rockefeller Center. Then we came to Vermont for a week to rest before heading West to city of big things - Las Vegas. Why would anyone ever bother to go see any place if they can have it all in one spot in the middle of the desert? We also saw Grand Canyon, Palms Springs, Los Angeles. We met woderful people and it has been such an adventure! Driving in the middle of desert and not knowing where is the next gas station or how on Earth would we survive if our car broke down and in the end getting to famous Route 66 was just incredible.

My health problems for once brought a blessing which was to see my friends and family in Poland for Christmas. It was a quiet short trip for the distance travelled but long enough for me to get sick and miss my favorite part of celebration which is Polish traditional Christmas Eve with the most beautiful service in my familys Church that always looks just perfect with white and gold decor and 2 giant Christmas trees.

Now it is a time for a new chapter in my life. In twenty days I will no longer be an au pair. My hear is breaking thinking about it. Missing children so much. Missing their parents and grandparents. Missing our time together: holidays and regular days. Conversation around dinner table. All the things we shared. All those precious moments. Vacations and travels and seeing children grow. Going trough hard times and happy times.

But when I think of it all quote from Winnie the Pooh comes to my mind How lucky am I to have known someone who was so hard to say good bye to 


There is a lot good coming.


środa, 1 października 2014

Against winter depression

I have been trying to write this for a long time. I was thinking about how often we people get discouraged and loose hope so easily. Just focusing on all the small things that go or possibly can go wrong. This is why I decided to write a new note to encourage you and myself.

For past few years I have been facing big decisions coming up on regular basis. What am I going to do with my life? Should I go to university or travel to another country? What should be my job like? Just a milion sentences eneded with question marks in my head.

Two years ago I decided to become an au pair. I made a decision but hat brought so many new questions with it:
Where to go? How do I know what family is right for me, there has been so many families that I could choose from but none of them seemed to be the one... God provided everything I have been worrying about. He answered those questions and leaded me where I needed to be. He gave me a great host family that a lot of au pairs don't get, he gave me a beautiful place to stay and a wonderful church.

Year after that I had to decide if I should extend or not. This time God seemed to be quiet with what he has planned for me. I was very nervous about the situation,  as I knew the time to make the decision is getting closer. I knew God was in control but didn't feel peace about my decison, He didn't give me many hints on what to do.
At the end I decided to replace the question "why stay" with "why not". I still wasn't sure, but I decided to stay and right after that God just filled my life with so many blessings and showed me that it was the right decision. 

My life in Vermont is just great. there are moments I called it perfect. I appriciate every day because I know that soon it will change. Every day is a gift and I get only one chance to live it the best way I can. Only one chcance to be joyfu that day and to notice all the sparkles hidden in John's eyes and get a perfect teethless smile form Isabel. To find God's hand protecting me from the evil. Tomorrow is never promised. your next breath is not guaranteed.
The things you worry about might never happen, tomorrow's test might never come.

Matthew 6.31-34: “So don’t worry about these things, saying, ‘What will we eat? What will we drink? What will we wear?’ These things dominate the thoughts of unbelievers, but your heavenly Father already knows all your needs. Seek the Kingdom of God* above all else, and live righteously, and he will give you everything you need.
“So don’t worry about tomorrow, for tomorrow will bring its own worries. Today’s trouble is enough for today."

This year I am in the exactly same situation I was in last couple years. I know soon I have to make a decision about my future. I have numerous versions of what I am going to do, some of them SEEM imposibleto accomplish by myself,  but I am not by myself anymore. And the One who lives within me is bigger than all the things that bother me. He gives me peace that is bigger than my understanding. And I encourage you to do the same things.
Count all your blessings, be thankful and pray.

środa, 25 czerwca 2014

Survive is not enough

Cześć!
Sporo wody upłynęło od ostatniej aktualizacji. Dzisiaj, a właściwie to już wczoraj chciałam podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat lenistwa, Ameryki, błogosławieństw i pracy, ciężkiej pracy nad sobą.
Ostatnio wszystko wokół wydawało mi się beznadziejne i bez sensu. To miał być "najlepszy rok mojego życia", jak pisało na  broszurach, gdy pierwszy raz postanowiłam zostać au pair.  A przecież to jest zwykłe życie, praca, potem kolacja i może jakiś film, wyjście na balet, grupę hiszpańską, potem weekend, o nie znowu zapomniałam go zaplanować i w efekcie znowu nic ekscytującego. Te myśli przesuwały się w mojej głowie. Przecież miałam być szczęśliwa! Nikogo nie obchodzi co się ze mną dzieje, ludzie przecież nie lubią smutnych ludzi. Aż coś we mnie pękło i jeśli czujesz się tak jak ja,
to oto mój plan działania by zmienić mój świat w lepsze miejsce:
Tylko Ty możesz zmienić swój obecny stan.
Przestań obarczać innych odpowiedzialnością za Twoje szczęście!
Rano zanim jeszcze zjesz śniadanie otwórz Biblię. Pomów z Bogiem. On jest Twoją skałą, kotwicą dla Twej duszy. On nigdy Cię nie odrzuci gdy szukasz i pragniesz Go całym sercem. Czy nie nazywsz Go swoim najlepszym przyjacielem, a nawet nie chcesz niczego się o Nim dowiedzieć?
Potem przeżyj dzień. Jak?
Love like I'm not scared
Give when it's not fair
Live life for another
Take time for a brother
Fight for the weak ones
Speak out for freedom
Find faith in the battle
Stand tall but above it all
/For King and Country/
Każdego dnia przerwij na chwilę wszystko co robisz, po prostu przestań i zostaw wszystko i usiądź na łące, połóż się na kanapie czy wyjdź na spacer, weź głęboki wdech i skup się na tym błogim uczuciu oddychania i pomyśl o tym wszystkim co Cię otacza i bądź wdzięczna za to, co wydaje się być małe i oczywiste,  a Twoje życie naprawdę nie będzie już takie jak było.
Na koniec każdego dnia zrób listę co najmniej 5 błogosławieństw,  których dzisiaj doświadczyłaś i podziękuj za nie Bogu zanim zaśniesz.
Oto moja lista:
1. Talent kucharski Julie, który zaowocował pysznymi babeczkami z konfiturą
2. Taniec w deszczu z Johnem
3. Zaproszenie na miłą kolację od Chaunce i Tracy
4. Poznanie nowych ludzi, dyskusja o piłce nożnej w miłej atmosferze restauracji Skinny Pancake
5. Rozmowa z siostrą
6. Mózg, który jest wystarczająco pojemny, by jednego dnia rozmawiać w 3 różnych językach
7. Melissa, która jest urocza, modli się o mnie i dba, żebym poznała wszystkie najlepsze strony życia w Vermont!
No ale pewnie poza tym wszystkim powinnam jeszcze powiedzieć coś o tym co dzieje się w Ameryce. Do rzeczy zima po 6 miesiącach odpuściła i nadeszło gorące, wilgotne lato. Co jest kolejnym błogosławieństwem,  gdyż wreszcie można wyjść z domu i korzystać z pełni dobrodziejstw tego gdzie jestem, czyli po prostu plaża, skakanie z klifu,  pikniki nad jeziorem,  grille, ogniska i świetliki, których nie spotkałam przed przyjazdem do Nowego Jorku.
Poza tym rodzina się powiększyła o małą Isabel! Od miesiąca budzi ona rodziców co noc i jest bardzo urocza w ciągu dnia. Grzeczna, nie miewa kolek, nie lubi być sama ale poza tym to sama radość.
Poza tym wróciłam do czytania,  po dłuższej przerwie i zapoznaję się z klasykami literatury amerykańskiej zaczynając od Secret Life Of Bees i również trochę podczytuje Pretty Little Liars. No i postanowiłam pisać więcej na blogu, chociażby listę rzeczy,  za które jestem wdzięczna.
Pozdrawiam!

wtorek, 26 listopada 2013

Święto Dziękczynienia

Cześć!

Ten blog to odzwierciedlenie mojej systematyczności. Jeśli o czymś zapomnę i świat się nie wali to mogę mieć peność, że przypomnę sobię o tym za miesiac. Albo trzy.

Dzisiaj jest wtorek. Już pojutrze święto indyka. Dlatego muszę się zaczać dzielić z całym światem tym co dobrego przydarzyło mi się w tym roku.

 Żeby było zabawnie to pierwsza rzecz, która przyszła mi na myśl to wyróżnienie na świadectwie ukończenia liceum. Ten biało-czerwony pasek kosztował mnie mnóstwo energii, zdrowia i prezentacji w Power Poincie. Napracowałam się na to małe wyróżnienie i jestem wdzięczna Bogu za to, że uhonorował moje wysiłki, gdyż wiele lat charowałam w szkole, a nie co roku kończyłam z wystarczajaco dobra średnia.

Kolejna kwestia to wizy i wszystkie papierkowe oraz finansowe kwestie. Wszystko mi się udało. Wszystko. Nigdy nie zabrakło mi na chleb ani nawet na organiczny dżem. Nawet mam więcej niż potrzebuję, cieszę się, że mimo iż to moja pierwsza praca zarabiam wystarczajaco dużo by móc sie podzielić z innymi. I kocham to, że w ten prosty sposób mogę mieć pozytwny wpływ na życie drugiego człowieka.

Wszyscy świetni ludzie, którzy mnie otaczaja a także ci, którzy sa na innym kontynencie. Tam skarb twój gdzie serce twoje. Mój jest rozszypany po kilku kontynentach. Cieszę się, że żyję w XXI wieku i mogę zobaczyć rodzinę i przyjaciół kiedy tylko sa dostępni na Skype. Mogę bez przeszkód się z nimi kontaktować. Za to co czeka na mnie w Polsce ludzie, moje zwierzaki, mój pokój, rolada z kluskami. Wszystko co ślaskie i polskie co bardzo kocham. Za moich wrogów bo ucza mnie oni jak kochać nielubiac. (Wciaz nad tym pracuje)

Dziękuję za to co mam tutaj. Nowa rodzinę, nowych znajomych, nowy kościół, nowe możliwości. Za to, że na uczelni jestem 3h tygodniowo, ani minuty dłużej. Za to że do pracy mogę chodzić w piżamie.

Za wolność wyboru. Za to, że to ja wybieram kto jest moim Bogiem. Za to, że spośród tylu możliwości wybrałam Jezusa a nie pieniadze, władze, new ageowe podejscie ze to ja jestem bogiem (sory PFK). Za to, że On wybiera mnie. 

Za każdy dzień, poktórym mogę spoczać w bezpiecznym, suchym, miękkim łóżku. 


wtorek, 8 października 2013

Trzy miesiace!

Kochani,

Dzisiaj jest dziewiaty pazdziernika. Siodmego lipca moja stopa stanela na wykladzinie w rekawie na lotnisku JFK w Nowym Jorku. To wszystko oznacza, ze jestem tutaj juz ponad trzy miesiace.

W tym czasie udalo mi sie zwiedzic Mineapollis, Boston, Nowy Jork oraz mnostwo pelnych uroku zakatkow Vermontu. Bylam juz w Stowe, slynnym kurorcie narciarskim gdzie tej simy mam nadzieje odkryc tajniki sztuki slizgania sie ma desce. Jak to bywa przy lataniu wpadlam tez na chwile do Karoliny Polnocnej i New Jersey.

USA czyli miejsce gdzie wszystko moze sie zdarzyc. Jak na przyklad koncert Michaela Buble (baardzo utalentowany czlowiek i mile chwile w swietnym TD Garden), nauka hiszpanskiego po amerykansku, wyprawy do naprawde duuzych miast, Nowy Jork (miasto gdzie kazdy czegos szuka), przejazdzka luksusowym sportowym BMW...

Udalo mi sie poznac wiele nowych ludzi z roznych zakatkow swiata.

Boston to miasto najmilszych ludzi, moze to dlatego, ze ich ulice sa bardziej zawile niz przygody Charliego jednorozca. Mimo, ze soedzilam tam tylko 24h to udalo mi sie na wlasnej skorze poznac mentalnosc Bostonczykow, gdy zdezorientowana stalam na skrzyzowaniu z mapa w reku znajac cel mojej podrozy probujac ustalic, ktora droga mam sie tam dostac. Gdy nagle podeszla do mnie pewna kobieta i spytala gdzie chce pojsc. Pozniej tego samego dnia pomogl mi inny Bostonczyk, ktory biegl spozniony na spotkanie, ale znalazl chwile miedzy wdechem a wydechem by spytac mnie gdzie chce sie dostac.

Chcialabym jeszcze powiedziec o tym jak niesamowite jest mieszkanie w hostelu. Mnostwo mlodych ludzi i wszyscy sa jak gromada przyjaciol. Nic dziwnego gdyz mieszkalam na Friend Street. Duzo rozgadanych Europejczykow, spotkalam tez Australijke i ludzi z Wietnamu. Najlepiej jesli rozmawia sie do rana, bo lozka nie naleza do tych mieciutkich, cieplych, cichych miejsc z ktorych nie chce sie stawac nad ranem. Moze powinniscie sobie takie sprawic jesli macie problemy ze wstawaniem.



A teraz idzie jesien i czeka mnie caly ogrom amerykanskich swiat. Juz za chwile Halloween (mam juz kostium) a zaraz za nim Swieto Dziekczynienia. Probowalam juz ciasta z dyni i stekow. Zjadlam najbardziej ameryaknskiego hamburgera i hot doga na Times Square.


Co ciekawe po tym wszystkim mam ochote na wiecej. Planuje kolejne podroze, by sprobowac nowych rzeczy. A w miedzy czasie studiuje Biblie po angielsku, walcze z niechecia do francuskiego, ucze sie o Turcji, osluchuje sie z niemieckim. A jest jeszcze tyle rzeczy, ktorych chce sprobowac, nauczyc sie i poznac.


Przez te trzy miesiace tez poznalam jak bardzo cenie sobie Was moim Polscy Przyjaciele.
Teaknie za Wami i ciesze sie zawsze gdy widze Wasze usmiechniete twarze na zdjeciach na facebooku, czy gdy rozmawiamy na Skype. Nie bylo dnia kiedy nie pomyslalam o ktoryms z Was. Od trzech miesiecy wiem, ze juz zawsze bede za kim tesknic. Teraz mysle o Was ale za kilka miesiecy bedzie brakowac mi tego co mam teraz. Mimo wszystko pakujcie torby i wyruszajcie w swiat!

Jesli tylko masz chwile, to smialo do mnie pisz lub dzwon, mimo, ze czasami odpisuje z opoznieniem, to sprawia mi to ogromna radosc, ze o mnie pamietasz!







sobota, 7 września 2013

Zdaje 2/3 egzaminy na prawo jazdy

Cześć!

Ostatnie tylgnie były pełne wyzwań. Zaczęła się szkoła a w raz z nia parkowanie, zmiana klas i mnóstwo pytajników. Gdzie zaparkować? Jak się za to zabrać? Ile czasu potrzebuję na dojazd?
Moja rada dla wszystkich au pair. Nie liczcie na LCC. Zadzwońcie do au pairek, które sa na miejscu dłużej i wyoytajcie je o wszystko.

W USA parkingi wokół szkół wymagaja zezwolenia, a ponadto często sa płatne. O czym ja wcześniej  nie pomyślałam. Ze zmiana zajęć zazwyczaj nie ma problemu. Zwłaszcza na poczatku roku szkolnego. Warto próbować dostać się na zaawansowany stopień języka, ktory już znasz. Jako au pair nie potrzebujesz oceny końcowej z przedmiotu, więc zazwyczaj nauczyciele godza sie na to byś bez problemu uczestniczyła w ich zajęciach, mimo że nie uczyłaś się podstaw na ich uniwersytecie.

Moim kolejnym sukcesem było zdanie a erykańskiego egzaminu na prawo jazdy. Zdaje 2 na 3 egzaminy na prawo jazdy.  Nieudana próba miała miejsce w Polsce. To doświadczenie jest zupełnie inne niż polski egzamin.
Nie trzeba mieć 18 lat. wystarczy 16. Poza tym by ćwiczyć swoje umiejętności praktyczne wystarczy zdać egzamin teoretyczny i mieć starszych,  co najmniej 25 letnich i trzeźwych przyjaciół. A egzamin praktyczny jest dużo przyjemniejszy i krótszy. Egzaminator żartuje i gawedzi z Toba. Pan, który sprawdzał moje umiejętności bardzo lubi Polskę. Jego syn walczył w Afganistanie z polskimi żołnierzami i był pod wrażeniem ich lojalności i oddania.  Co nikogo nie dziwi.

Amerykanie zwariowali na pukncie żywności gluten-free. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu myśla, że gluten zabija, co nie przeszkadza im w jedzeniu konserwantów, żywności wielokrotnie przetworznej. Niektórzy producenci dodaja wiatmine D do mleka, by je uświetnić.

Co uwielbiam w Amerykanach to ich nastawienie. Mniej natzekaja, lubia spedzać czas z ludźmi, dlatego nie zdziwcie się, że świerzo poznani ludzie tak po prostu zapraszaja Was do swoich posiadłości. (Jeśli jesteś piękna niewiasta a mkiły Amerykanin proponuje herbatkę późnym wieczorem w jego mieszkaniu, mimo wszystko powinnaś doszukiwać się podtekstu)

Inna ciekawa kwestia sa mydła w płynie, które na Twoich dłoniach pojawiaja sie w formie piany. Uwielbiam je!

Uwielbiam też mój kościół. Jest bardzo aktywny. Dużo się w nim dzieje. Społeczność regularnie spotyka się, by wszyscy członkowie lepiej się poznali, a także organizuje akcje na rzecz innych ludzi. Jak choćby zbiórka artykułów szkolnych dla dzieci z biednych dzielnic.

Tym czasem przygotowuję się do mojej pierwszej samodzielnej wielkiej podróży na tym kontynencie - Boston i koncert Buble.

W mojej wielkiej podróży ciagle towarzyszy mi Bóg, który prowadzi mnie ta niesamowita ścierzka, uczac mnie by Mu ufać i powierzać każda kwestie. Poznaję wielu niesamowitych ludzi, którzy postanowili Mu ufać.