środa, 22 maja 2013

duchowa strona mojej podróży

wiem, że ten blog miał być "świecki", pomocą dla innych au pairek, wszystkich moich znajomych, którzy chcą dowiedzieć się jak to jest być au pair, z czym to się je, jak wyglądają formalności i po części chciałam się podzielić moimi odczuciami.
ale dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami czymś trochę innym, chciałabym pokazać Wam to wszystko bardziej "od kuchni".

myślę, że cały proces przygotowań, który rozpoczął się kilka miesięcy temu, mógł zostać przerwany prawie że w każdej chwili, gdyż na mojej drodze do USA ciągle napotykałam jakieś problemy, ale przez wszystkie potrafiłam przebrnąć, wszystkie zostawiłam za sobą, ciągle prąc na przód by osiągnąć swój cel.

miałam wiele chwil zwątpienia i niepewności, czy to jest to, co powinnam robić w życiu, po wielu matchach, które zupełnie nie odzwierciedlały moich oczekiwań, potrzeb, dyspozycji byłam już prawie przekonana, że to nie dla mnie i że chyba powinnam szukać innej drogi życia, gdy już miałam się poddać dostałam wielki znak z nieba, że to dobra droga, słuszna, ta którą powinnam podążać. to był znak od samego Boga. zostałam zmatchowana z moją obecną rodzinką.

później było wiele problemów "technicznych". choćby umówienie się na spotkanie wizowe, które wydawało mi się czymś nie do przejścia. lecz wtedy przypomniałam sobie o Kimś, kto nie wie co to znaczy: "coś nie do przejścia", "sytuacja bez wyjścia". Oddałam swoją sprawę w ręce Jezusa, który przeniósł mnie na drugą stronę przepaści nie do przejścia. I tak brnę dalej.

wiem, że jest wiele spraw, które są niewygodne, ryzykowne. jakby samo dzielenie się swoim życiem z całym światem przez tego bloga, gdzie każdy kto tylko ma ochotę może wejść. wiele błędów, które popełniłam, których konsekwencje mogą dosięgnąć mnie każdego dnia. wiele zła, które krąży po świecie. opuszczenie mojej rodziny. moich przyjaciół. wszystkiego co moje, co kocham aby ruszyć w nieznane. oddać się pod opiekę ludziom, których nie spotkałam.

jest tyle rzeczy, o które mogę się martwić. wiele ryzykuję. mogę stracić sporo, mogę zyskać naprawdę wiele. lecz nie martwię się o stratę, o problemy, które czyhają na mnie. bo wierzę, że Bóg ma plan na moje życie,

On mnie kocha i mnie nigdy nie zwiedzie.
On oddał za mnie swoje życie.
nikt inny tego dla mnie nie zrobił.
nigdy.

to niesamowite i chciałam Wam dzisiaj powiedzieć, że życie z Nim to coś czego naprawdę nie rozumiem, ale wierzę, że On jest. czuję go bo w moim sercu gości pokój, czuję że jest Ktoś kogo nie widzę, ale kto mnie uspokaja, mnie kocha.
i kocha też Ciebie.
warto powierzyć Mu życie.

2 komentarze:

  1. To bardzo piękne co napisałaś. Teraz rzadko spotyka się osoby co otarcie mówią o Bogu. Ja jak najbardziej podzielam Twoje zadanie na ten temat. I czasami kiedy już zwątpimy, warto Mu zaufać! On nam zawsze pomoże!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję. cieszę się, że podzielasz moje zdanie.
      ludzie otwarcie mówią o wszystkim, tylko nie o tym co naprawdę ważne. ja chcę mówić o tym, co najważniejsze.

      Usuń