piątek, 25 stycznia 2013

match VI


Wczoraj pojawił się kolejny match, tym razem... z Bostonu! To tylko 4h jazdy samochodem od miejsca docelowego, najlepszego, ciacik (na podstawie danych wujka Google). Mają ładny domek na przedmieściach, host uncle ma domek na plaży w Cape Cod i lubią go odwiedzać :) mają dwóch ślicznych synów młodszy dwulatek i starszego o dwa lata blondynka. Znowu świetna sprawa, że tylko dwójka dzieci, nie mieszkają w głębi lądu, mają w miarę stały grafik i raczej wolne weekendy. Host rodzice lubią podróże (zwiedzili około 15 krajów, gdy przeciętny Amerykanin nigdy nie wyjechał z swego kraju), kolejny plus. Mogę używać samochodu w wolnym czasie - super.

Po takiej nawałnicy rodzin, wszystkie zlewają mi się w jedną całość, już się w nich pogubiłam. każda wydaje się mieć swój urok, ale od hostów z LA żadna nie wydaje mi się bardziej wyjątkowa od innych. dobrze, że jak do tej pory los podejmuje za mnie decyzje i ciągle wydaje mi się, że kolejny match to będzie TO. I to uczucie, że będę to wiedziała od pierwszej chwili (pewnie od chwili gdy przeczytam: 'They are from Manhattan, NY'). Spędzę cały rok z daną rodziną, chcę być pewna, że dobrze wybrałam i to będzie super rok, a ponieważ to to miasto fascynuje mnie najbardziej, nie mogę przestać pragnąć rodziny stamtąd.
Do zobaczenia po rozmowie z hostami, lub przy matchu VII.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz